poniedziałek, 8 kwietnia 2013

2.



Moja nienawiść do tego społeczeństwa ciągle się pogłębia. Niechęć do fałszywości i zakłamania. Do nadętych, plastikowych lal, które myślą, że wszystko im wolno. Pieprzone pustaki, które mają tyle pieniędzy, że wydaje im się, że są tak fajne, że mogą sobie wszystko kupić.
Mogłyby. Polecałbym kupno mózgu.
Nie jestem dobry.
Nigdy nie byłem. Zawsze będę jebanym zwyrodnialcem, skurwysynem bez kręgosłupa moralnego. Jest mi on, naprawdę, do szczęścia niepotrzebny.
Bo po chuj mi on?
Wystarczy mi ten jego mały fragment, pozwalający na normalne traktowanie tych nielicznych.
Wyznaję zasadę: oko za oko, ząb za ząb, a gwałt gwałtem zwalczać trzeba. Nie żałuję tego, co było z tą małą Morrison. Była dzieciakiem, ale co mnie to? Byłem tuż po więzieniu. Chciałem. Musiałem. Potrzebowałem.
Zresztą, nie szarpała się, a nikt nie kazał jej pakować się na tamtą imprezę.
Była… szybka. Była drętwa jak kloc drewna, rzucony bezwładnie na tamto łóżko. Bezwładna, ani się nie szarpała ani nie pomagała. Pewnie podobnie by było, gdybym dymał gumową lalę z sex-shopu, którą wyprodukowali w jakiejś pochrzanionej chińskiej fabryce, w której pracują setki niemalże identycznych, skośnookich dzieciaków.
Ci wszyscy chińczycy są pojebani, jeszcze bardziej niż jakikolwiek inny kraj na świecie. Wykorzystują dzieci i ćwiczą ich bardziej niż w jakimkolwiek, nawet najbardziej rygorystycznym, wojsku. Nie wierzę jak można być tak bezdusznym, żeby wykorzystywać DZIECI! Dzieci! Sam się tym zajmij, chuju, a nie wykorzystuj osób, które bronić się nie potrafią.
Jestem skurwysynem bez uczuć, pełnym sprzeczności.
Jestem twoim koszmarem sennym.
Jestem twoim perwersyjnym demonem.
Ty się dla mnie nie liczysz. Ty też nie. Te trzy osoby stojące za tobą również się dla mnie nie liczą. Naprawdę w dupie mam twoje zdanie i jebie mnie to, co o mnie myślisz w tej chwili i w tym momencie. Za dwa dni również będę pieprzył twoje zdanie i chuchał ci dymem prosto w twarz.
Nie krzycz z oburzenia i nie płacz.
To nie robi na mnie ŻADNEGO wrażenia. Serio. Co najwyżej mogę ci ponownie chuchnąć dymem prosto w twarz. A potem jeszcze raz i jeszcze raz, dopóki nie wypalę wystarczającej ilości papierosów, żeby rak nie był czasem głodny. Jeszcze poszukam dla niego imienia i będę miał drugie zwierzątko domowe, tym razem należące tylko do mnie i będące zależnym tylko od mojej osoby. Tylko i wyłącznie zależne to będę ode mnie, czy dam mu się rozwinąć czy nie.
Dam?
Pewnie dam, wkurwia mnie już ten zjebany świat, Ci wszyscy pseudo-przyjaciele. Te jebane kurwy, dające dupy za parę nowych jeansów czy najnowszy model telefonu komórkowego. Kurestwo się szerzy, tak samo jak skurwysyństwo.
Jesteśmy zacofani, pełni niechęci i nienawiści do otoczenia i samych siebie. To chore, jak całe nasze jebane społeczeństwo. Ludzie odrzucają to, co uważają za odbiegające od normy, ale, cholera, CO JEST TĄ NORMĄ?!
Nienawiść się poszerza, wdziera w społeczeństwo, przepełnia ludzi i sprawia, że między nimi staje spory mur nienawidzi. Niechęć ludzi do mojej osoby mnie jebie, ale nienawiść i znieczulica względem osób, które nijak się mają do nich, które nikomu krzywdy nie robią sprawia, że bierze mnie kurwica i mam ochotę komuś przyjebać, albo kogoś zajebać. Ale, kurwa, nie mogę! Nie mogę, bo nie zamierzam wracać do pierdla. Nie teraz, kiedy mam Anję i Maxyma. Ich matkę również najchętniej bym zajebał bez mrugnięcia okiem.
Niektórych powinno się wykastrować raz na zawsze.
Niektórzy nie powinno dostawać szansy na rozmnożenie się. Powinni być bezpłodni od samego urodzenia, żeby nikomu nie niszczyć życia. Po chuj ludzie tacy jak Tannikia mają mieć możliwość płodzenia dzieci? Żeby później ich porzucić? Nie dbać? Bić? Głodzić? Gdybym mógł, to już dawno bym ją zajebał, niech krzyczy i woła Boga, prosząc o pomoc.
Cóż, niech woła, On jej nie pomoże.
Nie pomoże, bo go nie ma.
Bóg nie istnieje.
Gdyby istniał, to nigdy nie pozwoliłby niewinnym tak cierpieć. Nie pozwoliłby na ich krzywdę.
Albo istnieje i się kurewsko dobrze bawi z tym swoim pojebanym poczuciem humoru. Dobrze się tam bawisz?! Mam nadzieję, że to kiedyś się na Tobie odbije i sam zobaczysz jak to jest, gdy to kurewskie życie jebie się jak domek z kart. Ale Ty raczej nawet się tym nie przejmiesz, w końcu nawet nie ruszyło Cię ukrzyżowanie syna, a co dopiero cierpienia ludzi, których masz w dupie. Kompletnie nie interesuje Cię los ludzi, którzy, rzekomo, są twoimi dziećmi.
Nie wiem czy to prawda, ale nawet jeśli tak, to ja mam Cię w dupie, tak samo jak tego biologicznego zjeba i jego skurwiałą partnerkę, ich też mam w dupie. Rodzice, też mi coś. Już wolałabym mieć za ojca Lucyfera czy Aresa, niżeli jakichś zaćpanych ruskich dupków. Prawda jest taka, że bliżej mi do Lucyfera, upadłego anioła, wyrzutka, takiego samego jak ja. Nam nikt szansy w życiu nie dał, nigdy dać jej nie chcieli.
Jebie mnie to, że społeczeństwo mnie nie akceptuje i już dawno wydano na mnie osąd. W dupie mam brak akceptacji mojej osoby, nie rusza mnie to, ale, do kurwy nędzy, zacznijcie akceptować te niewinne dzieciaki, które najpierw zostały odrzucone przez ojców, później przez zjebaną matkę, a teraz jeszcze przez całe skurwiałe społeczeństwo, którego świat kręci się wokół pieniędzy, seksu i własnej dupy. Mogliby porzucić znieczulicę, zająć się tymi dziećmi, które potrzebują czyjejś pomocy.
Jestem chujem dla wszystkich ludzi.
Dla wszystkich, którzy traktują mnie wrogo.
Może i jestem skurwiałym zwyrodnialcem, ale w zupełnie inny sposób traktuję dzieci, które przyszły na świat w tym całym syfie, a zupełnie inaczej tych, którzy z pełną świadomością pierdolą różne głupoty i robią innym pod górę. Czasem mam ochotę siąść i, jak jedno z plemion starożytnej Grecji, opłakiwać te wszystkie dzieci, które przychodzą na ten pojebany świat, w ten cały syf, w życie bez perspektyw. Bo kto nie ma pieniędzy ten nie ma w życiu żadnych perspektyw. JA ich nie mam, ale na co mi perspektywy, jak za dziesięć lat już będą mnie wpieprzały cmentarne robale, dwa metry pod ziemią? Nic. Jebie mnie to, czy umrę dzisiaj czy za dwa lata, skoro i tak nic mnie tu nie czeka. Jedyne czego pragnę to dziecka. Nie całą rodzinę, a po prostu jedno, niewinne dziecko. Moje i niczyje więcej. Moja jedyna rodzina, pierwsza i najprawdziwsza, dla której, mimo iż nie mam nic, poświęciłbym wszystko. Jak dla Maxyma i Anji.
Gdybym chciał, to łatwo mógłbym znaleźć matkę dla tego dziecka. To nie problem, mogłaby to być Moira, przynajmniej w końcu mogłaby rozstać się z tymi pojebanym Reinholdem. Wielki zastępca komendanta, myśli, że wszystko mu wolno, nawet nią pomiatać. Głupia i zakochana, trzyma się go, jakby był ósmym cudem świata. Ale, kurwa, nie jest! Mógłby się w końcu za nią zabrać ten cały Miles, z którym siedzi w jednym biurze. Taki z niego wielki niedźwiedź, a jednak jakaś wstydliwa ciapa, która nie wie jak ma do niej zagadać.
Kurwa, Miles! Kawa na ławę! Dziewczyny są całkiem proste w obsłudze! Weź jej powiedz czego chcesz, a jak nie, to może najwyższa pora sobie ją odpuścić? Żal mi, kiedy patrzę jak się gapisz na nią niczym ciele na malowane wrota. Pewnie często przywołujesz sobie jej obraz, zwłaszcza wieczorami, kiedy robisz sobie dobrze. Masz gdzieś jej zdjęcie? Na pewno. Ile już razy spuściłeś się, wyobrażając sobie, że masz przy sobie Moirę? Że to z nią pieprzysz się niczym królik w okresie rozrodczym? Jak często miałeś moralnego kaca, kiedy po kolejnym orgazmie zdawałeś sobie sprawę, że to nie Moira sprawiła, że było ci tak dobrze, a po raz kolejny to ty zabawiłeś się z własną ręką i to ona, nie ważne czy prawa czy lewa, sprawiła, że ponownie twoja sperma zamiast trafić tam, gdzie powinna, po raz kolejny zapaskudziła twój nowy dywan ze sklepu za rogiem, za który zapłaciłeś zaledwie sto euro. Znowu ogarnia cię wstyd, co nie? Więc, kurwa, przestań marzyć i zacznij działać! Oprzyj ją o biurko i pocałuj, pieprz tak, jak jeszcze nigdy nie była pieprzona! Zrób coś, zamiast wiecznie wpierdalać pączki jak typowy amerykański policjant!
Ja ci z nią, kurwa, nie pomogę!
Ileż można! Moira jest ślepa, całe jej otoczenie widzi, że Miles ślini się na jej widok i peszy jak dziewica z podstawówki, a ona nic. Ślepa. Ma klapki na oczach jak koń i dalej naiwnie uważa, że Miles to tylko przyjaciel. Ta, jasne.
Jak on ją traktuje jak siostrę to ja prowadzę pełen celibat i wystartuję na księdza.
Kurwa, Miles, mój fiut w twoich rekach!
A raczej jego być albo nie być. Nie mogę przecież bawić się w jakiś jebany celibat! Po coś został stworzony i po coś codziennie stoi na baczność, z nadzieją, że znowu skorzysta, znowu będzie w ruchu, bez styczności z ręką, no chyba, że z kobiecą.
Lubię seks.
Lubię dobre, ostre rżnięcie.
Miałbym więc nagle porzucić rżnięcie różnych kobiet, aby dalej kontynuować tradycję księży, czyli rżnięcie małych chłopców w zamian za batonika czy kasę na Fast food’a? Jeszcze mnie, do końca, nie pojebało.
Gardzę nimi, pedofilami i gwałcicielami. Gardzę tymi, którzy myślą, że mogą więcej, bo mają kasę czy szerokie plecy. Powyrzynałbym ich wszystkich, co do jednego. Każdy z nich powinien przejść przez to samo piekło, przez które przechodzą te wszystkie biedne, gwałcone dzieci. Te kobiety, bite i gwałcone. Ci zwyrodnialcy nie powinni mieć prawa do istnienia. Nigdy. Wszyscy powinni zginąć.
Jestem mściwy.
Jestem kurewsko mściwy.
Wyznaję zasadę: oko za oko, ząb za ząb, obcięcie fiuta za gwałt. Sam wiem, że zajebałbym na miejscu kogoś, kto próbowałby skrzywdzić tą małą, zahukaną dziewczynkę, jaką jest Lukrecja. Moira jakoś sobie radzi, chociaż wiem, że ten chuj ją bije jak psa. Niby silna, a tak się daje. Mam ochotę go zajebać.
Miles, chuju, zrób coś w końcu!
Nie będę żył wiecznie.
Rak, który pewnie się zagnieździ w moich płucach, najpierw sponiewiera mną jak alfons swoją dziwką, a na końcu wypluje, martwego i rozmemłanego, łysego jak dupa niemowlaka.
Ja pierdolę, co za gnój!


N.A.Mihailov.